Gdy stajemy się rodzicami przyjmujemy na siebie nowe role, takie w których jeszcze nie byliśmy. Dziecko przychodzi na świat bez dołączonej instrukcji obsługi. Skąd bierzemy wiedzę, jakim rodzicem mamy być? Okazuje się, że wiele schematów, przekonań na temat jak być rodzicem , jak postępować z dzieckiem czerpiemy (czy tego chcemy, czy nie) z własnych doświadczeń, gdy sami byliśmy dziećmi, czyli jak reagowali na nasze zachowania nasi rodzice lub inni ludzie. Również wiele dziedziczymy od dziadków, nauczycieli, przekazów kulturowych i tradycji. Niektóre przekonania ciągną się pokoleniami. W rezultacie jesteśmy pełni poglądów i myśli co jest w porządku, a co nie jest. Coś nam się podoba lub wręcz przeciwnie. Obiecujemy sobie, że będziemy postępować w jakiś określony z góry sposób. Z czasem jednak okazuje się, że obietnice swoje, a życie pokazuje zupełnie coś innego.
Model IFS zakłada, że nasz umysł jest wieloraki i składa się z części. To one mają swoje poglądy i strategie. Determinują nasze zachowania, pod wpływem chociażby tych nabytych kiedyś przekonań. Przykład: mamy część, która krzyczy na dziecko bo miało włożyć naczynia do zmywarki, a tego nie zrobiło. W kontrze od razu może pojawić się inna krytykująca tą poprzednią część, która powie „nie powinnaś krzyczeć, jesteś okropną matką, nie umiesz zapanować nad emocjami…” .
Obie części, ta która krzyczy i ta którą ją krytykuje, mają swoje dobre powody by zachowywać się i mówić w ten sposób. Mają dobre intencje, przed czymś chcą nas ochronić, z jakiś powodów one tak postępują. Czego może chcieć ta, która właśnie krzyknęła na dziecko? Może już piąty raz prosisz o coś i to się nie wydarza, a czujesz się zmęczona. Pojawia się uczucie bezsilności, a przecież jak krzykniesz, to może te naczynia w zmywarce jednak wylądują… Część odzyskuje poczucie sprawczości, to co miało być zrobione wydarza się, dziecko być może cię posłucha utwierdzając w przekonaniu twoją część, że strategia słuszna, bo przecież działa… Chroni cię więc przed poczuciem bezsilności. Może to ta zmęczona krzyknęła, bo ona już dawno nie miała czasu dla siebie, a jakoś ma wdrukowane, że jak dziecko nie zrobi, to ona będzie musiała… Ciekawe skąd ona to wzięła, że jak nie krzyknie to nie będzie zrobione albo, że jak ktoś nie zrobi, to ona będzie musiała?
Pojawia się też wewnętrzny głos, któremu się ten krzyk nie spodobał. Ten przed czym chroni, czego dla ciebie chce? Zadbać o relacje? Widzi może naczynia w zmywarce, ale dziecko jakieś smutne. Może on wie, jak to jest jak mama czy tata krzyczą , jak nie zrobię tego to może będą mniej kochać. Nosi w sobie poczucie odrzucenia i nie chce tego powielać, dlatego zaczyna krytykować. Taką strategię zna i stosuje. Boi się utraty więzi.
Problem pojawia się wówczas, gdy części nieświadomie przejmują nasze myśli, działania. Niejako porywają nas swoimi emocjami, gdy działamy pod ich przewodnictwem, nie wiedząc o tym nawet. Poza częściami istnieje jeszcze coś, co częścią nie jest, jest to takie miejsce świadomości, w którym są obecne takie jakości jak otwartość, ciekawość współczucie, spokój, harmonia, jasność. W IFS nazywamy to miejsce byciem w JA, rdzeniem, źródłem. Gdy części odklejają się od Ja, uzyskujemy połączenie z tymi jakościami. To właśnie nazywam stałocieplnością. Stałocieplność to przecież cecha ssaków pozwalająca utrzymać stałą temperaturę ciała. Gdy ta spada albo podnosi się to dla organizmu sygnał, że coś wybija z homeostazy. Zaczyna dążyć do stanu równowagi. Richard Schwartz (twórca IFS) nazwał ten stan okiem cyklonu. Może on stać się aktywnym przywódcą w naszym wnętrzu. Dorosłym, który potrafi zaopiekować się naszymi zranionymi kawałkami, być z nimi w taki sposób, w jaki nie byli z nami nasi najbliżsi gdy tego potrzebowaliśmy. Otula nasze części, które niosą jakieś ciężary, chociażby poczucie bezsilności albo smutek, poczucie odrzucenia i jeszcze wiele innych. Ma moc uleczania naszych części, w rezultacie nabierają one zaufania do naszego Ja i pozwalają oddać się jego przewodnictwu.
Gdy części nabierają zaufania do Ja, przestają nas tak intensywnie porywać, pojawia się przestrzeń wyboru reakcji. Jak ja chcę zareagować w tej sytuacji? Możemy odzyskać wybór własnych reakcji. Im więcej mamy kontaktu z własnym Ja tym więcej możemy pokazać go na zewnątrz. Może następnym razem gdy zobaczę te naczynia i poczuję impuls, żeby krzyknąć to będę potrafiła się zatrzymać zauważyć tę część zmęczoną, posłuchać jej, dać uwagę i zareagować, nie w sklejeniu z nią ale w jej imieniu. Później z nią porozmawiam i dowiem się, czego ona dla mnie chce, dlaczego tak działa. W jaki sposób mogę o nią zadbać. Obserwuję więc siebie i swoje impulsy.
Moje osobiste doświadczenie jest takie, że nasze ulubione ssaki potrafią to z nas wyciągnąć najlepiej. W ten sposób nasze własne dzieci przyczyniają się do uzyskiwania dostępu do własnej stałocieplności, która dba o nasze części. Zyskujemy więcej wolności wyboru naszych reakcji oraz decydujemy o tym jakim rodzicem chcemy być, zamiast jakim być trzeba. Pozwala to odpuścić ideę bycia idealnym rodzicem, na rzecz rodzica autentycznego, który potrafi o siebie zadbać, widzi swoje części i potrafi się nimi zająć. Podając maskę tlenową najpierw sobie, potrafimy zrozumieć i przytulić również te trudne kawałki naszych dzieciaków, te które nie są grzeczne i ułożone, te które krzyczą i rozrabiają. Robi się przestrzeń na bycie prawdziwym, przyjmowanie tego, co się pojawia. W rezultacie nasze relacje z bliskimi stają się bardziej autentyczne oraz zyskują więcej bliskości, zaufania.